Z pokolenia na pokolenie – wywiad z Patrykiem Horzelą, Mistrzem Wydziału Produkcji o Jego ponad 20-letniej pasji. Rozmowa o przekazywanym z ojca na syna zamiłowaniu do motocykli, o cierpliwości, metodycznym zdobywaniu doświadczenia i racjonalnym wykorzystywaniu swojego potencjału. A także o oswajaniu Małżonki z kolejnymi egzemplarzami.
A.P: Na czym polega Twoja pasja i jak się zaczęła?
P.H: Moja pasja to renowacja i kolekcjonowanie starych motocykli. A zaraził mnie nią mój tata. U nas w domu to było rodzinne zainteresowanie. Zaczęło się od dziadka, który naprawiał motocykle. Nie zajmował się renowacją, ale bieżącymi remontami. Kiedyś po prostu wszystko się naprawiało, był większy szacunek, większe przywiązanie do rzeczy nabytych. Później – zainteresowanie motocyklami przejął mój tata, który co prawda rzadziej naprawiał i odnawiał, ale z pasją kolekcjonował. A ja łączę w sobie wszystko. Naprawiam, odnawiam i kolekcjonuję. Od 8 roku życia. To pasja zdecydowanie na całe życie.
A.P: Ile masz motocykli?
P.H: Niekompletnych – 15. Kompletnych – 20.
Większość z nich to prywatne motocykle moje i mojego brata, sprawne, zarejestrowane, z dokumentami – gotowe do użytku. W tym są trzy Junaki, które najbardziej lubię (polska produkcja z lat 1956 – 1965 – jakiś czas temu marka została sprzedana i to już niestety nie to samo). Mamy też dwie motorynki przewidziane dla mojego 2-letniego chrześniaka i mojego syna, który niebawem się urodzi. Jak chłopcy podrosną – będą mogli spróbować swoich sił w rodzinnej pasji.
A.P: A pierwszy motocykl?
P.H: Mój pierwszy motor odrestaurowany samodzielnie w wieku 13 lat od śrubki to ROMET OGAR 205. Natomiast pierwszym motorem, który dostałem od taty był KOMAR MR 232. W stanie agonalnym. Z każdej możliwej dziury wystawało siano, ponieważ wcześniej był przechowywany w stodole. Zrobiliśmy go wtedy z tatą razem i jeździłem na nim jakieś dwa lata. Zresztą – do tej pory jest sprawny. Pamiętam jak dziś – tata w rozliczeniu wręczał właścicielowi butelkę 0,7 l wódki.
A.P: Jak dużo czasu poświęcasz na swoją pasję?
P.H: Staram się, aby nie przekraczać 3 godzin dziennie. Uważam, że to ma być przyjemność, więc warto zachować zdrowy rozsądek. Wtedy też siadam do tego z większą radością i zaangażowaniem.
A.P: Żona uważa podobnie?
P.H: Moja Żona już mnie zna. Wie, jak jest i zdaje sobie sprawę z tego, że prawda, którą Jej przedstawiam… jest elastycznie dopasowana do sytuacji 😉 A tak poważnie, to…cóż ma zrobić. Jestem otwarty, szczery i dosyć racjonalny, jeśli chodzi o wydatki na motocykle. Znajduję perełki, potrafię zrobić tak zwany interes życia kupując taniej coś, co jest warte dużo więcej. Często jednak kończy się na tym, że po renowacji – motor zostaje u mnie. Żal mi się z nimi rozstawać. Mam do nich stosunek sentymentalny. Zawsze bardzo to przeżywam, gdy oddaję je w obce ręce. Myślę, że moja Żona już się z tym pogodziła.
A.P: Jak wygląda proces renowacji od początku do końca?
P.H: W pierwszej kolejności znajduję „perełkę”. Ostatnio zakupiłem MZ ETZ 250 od złomiarzy. Ktoś wyrzucił motor na złom, a im było go szkoda. Wiedzieli do kogo się zwrócić. Motocykl był niesprawny
i bardzo niekompletny, więc na początku musiałem zrobić pełną klasyfikację części – co mam, a czego brakuje. Czasami brakuje większości. Decyduję więc: praca od zera czy pozostawienie w aktualnym stanie i odnowienie. Gdy mam do czynienia z uszkodzeniem podzespołu – podejmuję decyzję co robię dalej. Najważniejsze jest dla mnie zachowanie jak największej ilości oryginalnych części. Najczęściej poszukuję ich pocztą pantoflową. W ostateczności przegrzebuję Internet. Nie poddaję się i walczę o każdy detal, aby motocykl był jak najbliższy swojej wersji oryginalnej. Przed przystąpieniem do prac przygotowuję się merytorycznie – czytam instrukcje użytkowania oraz wszystkie dostępne informacje. Są pewne sztuczki i patenty, których nauczyli mnie tata i dziadek, ułatwiające mi działanie. Wszystko czego potrzebuję mam w głowie. Zrobienie jednego motoru od a do z zajmuje mi około 3-4 miesięcy pracy, tj jakieś 120 – 160 roboczogodzin. Większość czynności wykonuję sam, ale chromowanie: wykonywanie powłok galwanicznych i lakierowanie czy obróbkę mechaniczną silnika zlecam na zewnątrz do ludzi, którzy mają lepszy sprzęt i większe doświadczenie. Sam próbowałem, ale efekty nie były zadowalające. Chcę, aby każdy fragment był idealnie dopracowany.
A.P: Jakieś plany na przyszłość związane z pasją? Marzenia?
P.H: Bardzo chciałbym mieć przestronny garaż, w którym każdy motocykl miałby swoje miejsce. Aby do każdego można było swobodnie podejść, zobaczyć, uruchomić. No, ale żeby mieć garaż…to wypadało by najpierw wybudować dom….a wcześniej kupić działkę…. Więc droga jeszcze daleka 😊
A.P: Życzę Ci w takim razie, aby Twoje marzenie spełniło się jak najszybciej! Dziękuję za rozmowę.