La Grande Odyssee to największy i najtrudniejszy średniodystansowy etapowy górski wyścig psich zaprzęgów w Europie, który odbywa się na początku stycznia. Nie jest łatwo się do niego zakwalifikować, jeszcze trudniej go ukończyć. Pracujący w Chemecie Grzegorz Burzyński, Kierownik Działu Utrzymania Ruchu i Inwestycji to pierwszy Polak, któremu się to udało. W styczniu na naszym profilu Facebook śledziliśmy fotorelacje z jego startu oraz 11 etapów wyścigu.
Ile lat startujesz?
20 lat.
Skąd się wzięła taka pasja? Jak się to zaczęło? Nie jest to popularny sport, który uprawia się w szkole.
Chyba przypadek, zrządzenie losu. Miałem jednego psa, spotkałem ludzi, którzy zainteresowali mnie psimi zaprzęgami i tak się zaczęło. Wtedy to był Husky Syberyjski. Psy, które teraz mam były wtedy nieosiągalne w Europie. Może tylko dla wybranych z odpowiednim zasobem finansowym. Później było już troszkę łatwiej, choć pierwsze Alaskany to było duże wyzwanie, żeby je zdobyć, a także przywieźć.
W Polsce jest to niemożliwe?
W Polsce nie ma hodowli jak w przypadku psów czysto rasowych, bo Alaskan Husky to pies czysto użytkowy. Nie posiada rodowodu jak każdy pies rodowodowy FCI i naczelna organizacja nie uznaje tej rasy. Bardzo dobrze dla nas, bo my możemy się cały czas rozwijać, nie ma chorego wzorca do którego ktoś dąży jak długość ogona, czy piękne oczy. Można zobaczyć jak przez takie wzorce został zniszczony owczarek niemiecki.
Psy, które teraz masz sprowadzałeś z zagranicy?
Nie, to są psy, które się u mnie wychowały. Jeśli planujemy miot, a planujemy go bardzo rzadko, to najczęściej jest na pół z kolegą, drugim zawodnikiem, który jest zaufany i wie do czego te psy służą. My nie prowadzimy hodowli w sensie zarobkowym. Szczeniaki pojawiają się wtedy, kiedy uzupełniamy zespół.
Takie psy użytkowe kocha się tak samo jak psy kanapowe? Też się je tuli, rozpieszcza, kupuje smaczki, chodzi na spacer?
Dokładnie tak samo. Co jest innego w tych psach, to chęć do pracy, karność, brak agresji.
Jak się trenuje takie psy?
W zależności od pory roku. To zależy jaką temperaturę nam dana pora zafunduje. Do tego dobieramy metodę treningową. Nie zawsze można psy ubrać w szelki, zaprzęgnąć, nie zawsze można trenować, czasem jest dzień przerwy.
Jak sobie psy z tym radzą?
Dość dobrze. Jak jest ciepło, to w zasadzie przesypiają cały dzień.
A Ty jak sobie radzisz z dniem bez treningu?
Gorzej. Wtedy najczęściej przesiadam się na rower, albo idę pobiegać.
Jak wygląda Twój standardowy trening oraz trening psów?
Trening takiego psa do zawodów trwa dwa lata. W zależności od pory roku, dystansu i temperatury od ciężkich treningów, aż po szybkościowe, wytrzymałościowe. Jeżeli o mnie chodzi, to mogę poświęcić na treningi tyle czasu ile mi go zostanie. To jest zwykle rower, krótkie bieganie, w domu stoi atlas.
A jak godzisz zawody i treningi z życiem prywatnym?
Schemat tygodnia jest jasno ustalony i jest nienaruszalny. Każdego tygodnia i każdego weekendu. Żeby móc coś robić trzeba też poświęcić czas rodzinie i nie tylko rodzinie, więc nie można się skupić tylko na sporcie i pracy. To się nie zepnie w dłuższej perspektywie. Czas dla rodziny zawsze się znajduje i w tygodniu i w weekendy. Trzeba wcześniej wstać i później się położyć. O starcie, o którym rozmawiamy dostaliśmy informacje bardzo późno z listy rezerwowej. I mieliśmy tak naprawdę dwa i pół tygodnia, żeby się spakować i przyjechać.
Jak wygląda Twój harmonogram dnia?
Wstaje codziennie 4:35. Wyjazd na trening, oporządzenie psów. Później jadę do pracy. Mam dość daleki dojazd, bo jadę średnio godzinę, gdy są dobre warunki i nie ma korków. A po pracy, gdy wracam, witam się z rodziną ,psami, sprawdzam, czy wszystko jest OK. Dopiero później, koło 18:00, 19:00 jeśli wiemy, że wyjeżdżamy na trening, to wówczas pakujemy sprzęt do ciężarówki i wyjeżdżamy na trening. Nie mamy takiego komfortu jak wielu zawodników mieszkających gdzieś w górach, że otwierają tylko furtkę i wyjeżdżają na trening. Czas na dojazd też się musi znaleźć, więc jest utarty schemat działania. I to się sprawdza. Trening trwa od godziny do dwóch.
Co trzeba zrobić, żeby wziąć udział w wyścigu?
Aby zakwalifikować się do wyścigu najpierw wysyła się formularz zgłoszeniowy, ale to komisja weryfikuje doświadczenie zawodnika. Trasy, po których się przemieszczamy są bardzo trudne. To są odcinki górskie, techniczne. Trzeba mieć doświadczenie jazdy w górach w dzień i w nocy oraz trzeba mieć również odpowiednią ilość wyścigów górskich zaliczonych przynajmniej w pierwszej dziesiątce.
Ile drużyn startowało?
W całym wyścigu startowało 66 załóg. Tu wliczamy wszystkich startujących. W klasie open 26 osób. Przyjechaliśmy na 8 pozycji. Jechaliśmy bardzo zachowawczo. Nie znaliśmy tras, nie wiedzieliśmy jak zaplanować etapy. To bardzo utrudnia planowanie, które ma ogromy wpływ na wszystko co będzie się działo na kolejnych etapach.
Czy to prawda, że jesteś pierwszym Polakiem, który ukończył wyścig?
Nie posiadam pełnych informacji ile polskich zespołów próbowało. Wiem, że kiedyś pewien Polak skończył trzydniowy wycinek tego wyścigu. Wiem, że kilku próbowało. Organizator w czasie rozdania nagród poinformował oficjalnie, że do tej pory nikt z Polski nie skończył tego wyścigu w klasie open przy pierwszym podejściu i to w pierwszej dziesiątce. Było to dla zespołu wielkie zaskoczenie. Dlaczego wyścig La Grande Odyssee wśród musherów i kibiców nie bez powodu jest nazywany i uważany za najtrudniejszy – potwierdzam faktycznie jest wymagający.
Od czego zależy sukces na tych zawodach? Od przygotowań? Szczęścia? Pogody?
Na pewno doświadczenie, przygotowanie, szczęście też jest potrzebne jak w każdym sporcie. Mieliśmy takie sytuacje, gdzie na dużych, prawie pionowych ścianach młode psy wręcz chciały zawracać. Czasu na decyzje nie ma dużo, wiec szybka decyzja, zakotwienie sań, przepięcie starszego bardziej doświadczonego psa do przodu powoduje, że można kontynuować etap. Kluczem do sukcesu są właściwe decyzje na odcinkach, gdzie można popełnić błąd i np. zjechać zaprzęgiem 3-4 km stromą trasą w dół zanim będzie możliwość, by zatrzymać zaprzęg. To wymaga szybkich reakcji.
Jak przygotowujesz się psychicznie do takiego wyścigu?
Tylko spokój.
Jak wygląda przebieg trasy podczas zawodów La Grande Odyssee
Dziennie w dużym wyścigu górskim przejeżdżamy 40-50 km. Co innego mówi program, który podaje organizator, a co innego szef trasy, który wyjeżdża i po sprawdzeniu komunikuje, że dzisiaj jest dodatkowa pętla, ponieważ nie było możliwe przeprowadzenie trasy zgodnie z mapą, zatem trzeba przejechać kilka kilometrów więcej. W 11 dni zrobiliśmy ok. 450 km. Najgorsza jest końcówka. Wyjeżdża się wieczorem koło godziny 17:00-18:00, już po zmroku. Pierwszy odcinek ma około 47 km, gdzie wyjeżdża się na 2,5 tys. km. Tam jest biwak. Zgodnie z zasadą regulaminową – czego nie masz ze sobą tego nie wolno ci użyć, więc zero pomocy z zewnątrz. Dostępna tylko woda i słoma. Do tego namiot dla zawodnika, do którego nie można wprowadzać psów, ani innego sprzętu. Zatem trzeba tam dojechać, przebiwakować, zająć się psami, a rano o 7:00 trzeba się odprawić, zdać cały sprzęt i miejsce postojowe i o godz. 8:00 startuje się na kolejne 47-48 km. Wtedy się dojeżdża do mety tego wyścigu. To jest etap, podczas którego wielu zawodników rezygnuje w połowie.
A jak wyglądały poprzednie dni?
Po przejechaniu dystansu psy odpoczywają w naszej ciężarówce. Mamy samochód przebudowany w ten sposób, że połowa to jest część transportowa, a połowa to zaplecze, gdzie możemy się wyspać, wysuszyć rzecz, przygotować coś do zjedzenia.
Miałeś piękne widoki podczas wyścigu Wszyscy mi mówią, jakie mam piękne zdjęcia, widoki.
Tam naprawdę nie ma czasu na nic. Mniej więcej od godziny 5:00 rano do 23:00 jest się na obrotach i wtedy się ma chwilę dla siebie. Trzeba pamiętać, żeby sprzęt podpinać do ładowania i przespać się te parę godzin. I tak 11 etapów z rzędu. Razem 11 dni.
Jaki skład psów bierzesz ze sobą na zawody, żeby zapewnić im odpoczynek podczas etapów?
W zależności od tego co sędzia startowy podyktuje nam na odprawie. Albo jest limit górny – były odcinki, gdzie pozwalano nam zapiąć tylko 6 psów, albo nie ma limitów i z reguły zamykamy się wszyscy w ósemce. Dlatego, że w ósemce pracuje, czwórka odpoczywa, bo pula wynosi 12. Możesz zgłosić zaprzęg liczący 12 psów i z tej puli możesz układać skład. Pies nie może być młodszy niż skończone 18 miesięcy życia. Jest to określone regulaminowo ze względu na fizyczność i psychikę psa. Te dwa elementy po upływie 18 miesiąca życia są na tyle mocne i stabilne, że nie zagraża to ani życiu, ani zdrowiu psa, który jest kluczem w tych zawodach.
Zdarzyło się coś niepokojącego podczas zawodów?
U nas na szczęści nie, poza jedną kontuzją barku, ale wiem, że u kolegów w zespołach niemieckich były poważne kontuzje włącznie z połamaniem palców u psów, poważnie powybijanymi barkami, pozrywanymi pazurami . Dlatego ten wyścig nie jest łatwy. Wiele wyścigów odbywa się na płaskich arenach, a tutaj są jednak górskie odcinki, trasy wymagające, oblodzone, czasami twardo, wpada się w miękki śnieg. Umiejętność doboru zespołu do odcinka i prędkości to jest klucz do tego, by ukończyć etap. Pomimo tego, że nas tylu startowało nie wszyscy dojechali do mety. Czterech lub pięciu nie dojechało na pewno. A może było ich więcej. Wiem, że kilku zawodników zostało „odsianych” przez ten wyścig, a byli to zawodnicy, którzy jeżdżą już wiele sezonów.
Będziesz startować w tym wyścigu za rok?
To była 18 edycja. Nie myślałem jeszcze. Minął dopiero tydzień od powrotu i to jest obowiązkowy odpoczynek. Nie trenujemy, odpoczywamy, regenerujemy się, bo to jest ogromny wysiłek. Nawet logistyka przemieszczania się między etapami wymaga prowadzenia ciężarówki w warunkach górskich.
Ten sezon jest w ogóle dziwny, bo covid pokrzyżował wiele planów. Mieliśmy w planach drugi start Norway Trail, który został odwołany z przyczyn covidowych. Dlatego teraz zastanawiamy się jak ten sezon wykorzystać w pełni pod kątem szkolenia młodych psów i innych elementów dlatego, że za chwilę skończy się śnieg i zacznie się era drylandowa, czyli wyścigi na kółkach. My z reguły w nich nie startujemy z kilku powodów: czas, środki, no i jeśli przygotowujemy się do innych zawodów, to pewne biegi trzeba sobie odpuścić. Nie da się jeździć wszystkiego i w każdej dyscyplinie. Inaczej też przygotowuje się psa na 8-10 km, a inaczej na 40-50 km dla dużych wyścigów górskich.
Mówisz „my” – kogo masz na myśli?
Ja i psy. Jesteśmy zespołem. Ja to tak traktuję. Ja bez nich nie mogę uczestniczyć w takich wyścigach. W przypadku tego wyścigu wymagany też jest pomocnik. Bywały takie etapy, gdzie startowaliśmy z jednej doliny, a kończyliśmy w zupełnie innym miejscu. Pomocnik ma obowiązek zaraz po starcie złożyć cały sprzęt, który się wokół ciężarówki rozkłada i jak najszybciej przetransportować na linię mety. Często się zdarza tak, że zanim on się złoży i dojedzie, ty my prawie na styk po 2,5 godzinach jesteśmy na mecie w tym samym czasie.
Dla kogo to jest sport? Jakie trzeba mieć cechy?
To jest sport dla kogoś, kto chce go uprawiać. Nie ma jakiś określonych cech. Znam ludzi od Finlandii po Hiszpanię i każdy jest inny. Ważne jest, żeby miał na tyle możliwości i chęci, żeby zbudować zespół startowy. Jeśli to się uda, to potrzebne jest doświadczenie, które się zdobywa na zawodach plus umiejętności, które się zdobywa z każdym sezonem.
Co jest najtrudniejsze w tym sporcie?
W przypadku tego wyścigu przynajmniej 95% zawodników to są zawodowcy. A ja robię to po godzinach. To na pewno jest duże utrudnienie. Ale ja taką formę wybrałem. Pracuję zawodowo, mam rodzinę, a to jest wypełnienie mojego wolnego czasu. I skoro się zdecydowałem wiem na ile trudniej będzie w tym wydaniu. Jadąc ten wyścig miałem duże wątpliwości, czy jesteśmy na tyle dobrzy, żeby go ukończyć. Bo znam opowieści kolegów ze środowiska i wiem, że dużo lepsi ode mnie zawodnicy z większym stażem na saniach albo nie kończyli, albo nabywali dużych kontuzji na tym wyścigu, albo się wycofywali, gdyż stwierdzali, że to jest za trudny wyścig. A uchodzi za najtrudniejszy. Do tej pory to był mój najtrudniejszy wyścig. Problemem też jest możliwość przygotowywania się do startu. Teraz zimy nie są już takie jak kiedyś. Obecnie zimą śnieg pada okazjonalnie. Może ostatnie dwa lata były lepsze. Ale to nie jest jak u moich kolegów w Norwegii, że mam przygotowany tor na 40 km i przyjeżdżam po pracy o godz. 20:00 i po godzinie zjeżdżam do domu. Mam super warunki i mogę osiągać lepsze wyniki. W Polsce jest zdecydowanie trudniej ze względu na trasy i śnieg. Mam takie miejsce w górach, w którym trenuję i tam w określonych porach zawsze jest śnieg.
Ja po prostu robię to co lubię. Strasznie dziękuję firmie, że mogłem zrealizować swoje marzenie pod logiem Chemetu. „Marzenie to cel z datą realizacji”. Dla mnie to zrozumienie zawodnika ze strony pracodawcy jest ważne. Robię to w ramach urlopu, ale jest to dla mnie super sprawa i wielkie docenienie.
Bardzo Ci dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.